Ale długie to wyszło...
- O jakaż biedna i nieszczęśliwa. Od początku wiedziałem, że jesteś taka jak my - usłyszała chłopięcy głos, cichy i stonowany, nie robiła żadnych gwałtownych ruchów.
- Ziemianie mają w zwyczaju mawiać "Ciężka to rana kiedy od swojego" - kolejny jej nieznany głos tym razem bardziej kobiecy chociaż i dalej męski. Uchyliła lekko głowę, nie miała pojęcia o czym oni mówią i czy w ogóle mówią do niej, ale przejęła się sytuacją gdy piłka z prędkością myśliwca mało co nie skróciła ją o głowę.
- Eeee znamy się? - była cała roztrzęsiona, praktycznie nie umiała wypowiedzieć normalnie słowa. Odwróciła się, ale ujrzała dwie kompletnie jej nieznane sylwetki. Chłopcy z dziwnymi kolorami włosów i fryzurami stali na wale i wpatrywali się w nią wzrokiem, który trudno było rozszyfrować. Zielonowłosy wydawał się być znudzony, zaś ten czerwony bawił się znakomicie.
- Jesteś jedną z nas - powiedział, na co Jennett podniosła pytająco brew.
W tym momencie dziewczyna przekonała się, że nie ma do czynienia ze zwykłymi ludźmi. Oboje robiąc szybki skok jakby przeteleportowali się i pojawili tuż przed nią. Odsunęła się krok do tytłu przestraszona, wytarła twarz by nie dojrzeli z bliska w jakim jest stanie.
- I po co beczysz? - rzekł zielonowłosy, ten drugi go szturchnął by nie przesadzał.
- Chcecie czegoś? Bo aktualnie mam ochotę pobyć sama...
- Jestem Gran, a to jest Reize - wskazał na siebie i przyjaciela, a zielony jej pomachał. Dziwne, coś było bardzo nie tak skoro przedstawili się jakimiś przezwiskami z kosmosu. Na koniec wyciągnął do niej rękę.
- Jennett - ścisnęła niepewnie jego dłoń.
- Poboli chwilę, ale będzie tylko gorzej jak będziesz to rozpamiętywać. Co zmieniła ta wiadomość? Nigdy nie znałaś prawdziwych rodziców. Masz rodzinę, która cię kocha i lepiej...
- Skąd ty to... - teraz jeszcze bardziej się przestraszyła. Skąd miał tę wiedzę, przecież sama się o tym dowiedziała zaledwie kilka minut temu. - Przerażacie mnie, spadam stąd!
Zaczęła uciekać, ale Gran zdążył ją chwycić za rękę.
- Puszczaj! - krzyknęła, a wręcz wydarła ze swojego gardła. To był impuls, coś musiało podziałać, bo przed dziewczyną pojawił się jej ukochany wilk. Cały zjeżony, warczący, z jego zębisk wypływa ślina. Najlepsze jest to, że teraz nie tylko ona go widziała.
- Zostawcie ją - z wilka wydobył się głos. Oboje oniemieli tak jak sama dziewczyna, Gran do tego się zaśmiał się jakby coś go uszczęśliwiło.
- Burn miał rację, niezła jest - szepnął Reize do kolegi. McCurdy nie ogarniała co się stało. Wilk widząc, że chłopcy się odczepili złagodniał i od razu zniknął. Co się stało?
- Jak ty to zrobiłaś?
- Ja...nie mam pojęcia - złapała się za głowę - To dalej przez tę boską wodę?! To mnie odpaliło już na stałe, jestem potworem!
Dwójka tylko patrzyła na nią z zaciekawieniem. Oboje wiedzieli, że wybrali dobrze. Bowiem czychali na Jennett bardzo długo, a teraz pokazuje swój potencjał.
- Jennett spokojnie... jak już powiedziałem jesteś jedną z nas, nie musisz się nas bać- starał się ją uspokoić.
- Co to znaczy?
- Jesteśmy z domu dziecka, również nas porzucono za młodu , tylko, że ty masz nową rodzinę. Ale tak naprawdę nie różnimy się niczym. Łączy nas miłość do piłki nożnej.
- Gracie? Super! Tylko nie widziałam was w żadnej drużynie, bierzecie udział teraz w sparingach strefy futballu? Albo staracie się o miejsce w reprezentacji Japonii? - wystarczyło wejść na temat piłki nożnej, a od razu znaleźli wspólny język.
- Pff - parsknął Reize - te ziemskie zabawy zwane turniejami. Po co to wszystko? Z nami i tak nikt by nie miał szans... - czerwonowłosy zatkał mu usta.
- Reize chciał powiedzieć, że nigdzie nie startujemy, ale tak mamy drużynę. I to dokładnie z takich jak ty - dotknął ją palcem w miejsce serca - czy ja - po czym złapał się za swoje - Dzisiaj chcieliśmy ci zaproponować byś do nas dołączyła.
Jennett trochę wryło w ziemię. Jacyś przerażający skaczący jasnowidzowie, którzy potrafią piłką uciąć głowę proponują jej miejsce w drużynie, o której nic nie wie.
- Wiecie co...aktualnie jestem zawieszona w działaniach związanych z piłką po ostatnim incydencie, w sumie to też się trochę po nim boję cokolwiek zrobić - tak jak mówiła. Cały czas obawiała się, żę uśpiony demon, którego przebudziła pojawi się ponownie. To że zjawił się jej wilk utwierdzało ją w jej obawach. I też próbowała się wymigać.
- Twierdzisz, że jesteśmy słabi? - wzrok obu spoważniał.
- Nie, nie! - machała rękami by zaprzeczyć - Serio, chwilę mam przerwę od grania. Poza tym na co ja wam się przydam...
Mogła sobie tak gadać, ale chłopcy zwyczajnie stwierdzili, że jej udowodnią swoją siłę. Zielonowłosy przyniósł piłkę, którą wcześniej planował zabić dziewczynę. Podrzucił ją do góry i sam wyskoczył jakby zamiast nóg miał sprężyny. Zrobił piękny obrót by się zamachnąć i z niesamowitą siłą uderzył w okrągły przedmiot. Piłka zostawiając za sobą świetlistą smugę po prostu pognała na przód z zawrotną prędkością, tak, że przebiła siatkę w bramce. McCurdy zbierał szczękę z ziemi, nie wiedziała czy uciekać czy błagać chłopaka o biz. Gran wyglądał na zadowolonego, że dziewczynie się podobało. Już ją miał.
- Jak ty to zrobiłeś do cholery?! - wymachiwała podekscytowana rękoma.
- Też tak chcesz? - podsycał ją czerwonowłosy.
- Oczywiście, że tak! Wszyscy z waszej drużyny tak umieją?!
- Każdy jest inny, ty też masz wyjątkowy talent - sięgnął po coś do kieszeni. Był to mały fioletowy kamyczek przewiązany rzemykiem - to dla ciebie. Decyzja należy do ciebie, ale dołącz do nas jeśli chcesz mocy. Jeśli chcesz wykorzystać piłkę nożną tak jak powinna być wykorzystana.
Kamyczek zaczął wydzielać z siebie niebiańskie światło, które zaczęło oślepiać dziewczynę. Dalej uważała Grana za dziwaka co jej proponuje rzeczy nie z tej ziemi. Położyła rękę na kamieniu i od razu jakby coś przepłynęło przez jej ciało. Czuła energię która zaczynała ją wypełniać, czuła siłę, czuła moc. Skąd to uczucie? Z tego małego kamyczka? Z chęci posiadania ładnej nowej błyskotki chwyciła go i zawiesiła sobie na szyi.
- Przemyślę sprawę... - powiedziała oczarowana kamieniem. Gdy ona się tak zachwycała chłopcy wzięli piłkę w swoje ręce i ponownie odprawiali czary. Albowiem zamierzali się transportować za pomocą piłki. Już rozlegało się kolejne oślepiające światło.
- Tylko wiesz, ani słowa o tym co tutaj zaszło, i decyduj się szybko gdyż dni tej planety są policzone, zamierzamy za niedługo... - i zniknęli.
- Mhm - podniosła głowę gdy ponownie zrobiło się ciemno - co tu się zadziało?!
Ciemność, prawie, że całkowita. Pomieszczenie, które wydawać by się mogło, że nie ma końca. Tylko smuga światła oświetlająca sylwetkę czerwonowłosego chłopaka. Włosy zaczesane miał na jeża podobnego do tego Axelowego, a ubrany był w dość dziwny kostium.
Co najważniejsze, w pomieszczeniu nie był sam.
- Coś ty znowu odwalił? - usłyszał zarzuty ze strony kobiecego głosu. Już nie tylko na niego padała smuga światła. Ukazała ona postać niebieskowłosej kobiety z białymi pasemkami, jej imię (?) to Ulvidia, a sama siedziała w białym fotelu, które zazwyczaj było miejscem Grana, o którym wcześniej była mowa. Po jej słowach, kolejno zapaliły się jeszcze 4 światła, ukazując tym samym Reiziego, Desarma, Gazela i Burna, czy ja muszę opisywać wam ich wygląd? Wszyscy doskonale ich znamy.
- Właściwie to ty i Reize - spojrzała złowrogo jeszcze na zielonowłosego.
- Nic się nie stało przecież... - według dziewczyny się stało. Samo to, że wyszedł gdzieś bez jej towarzystwa było przestępstwem - Nie musiałaś wszystkich zwoływać...
Nie był zachwycony towarzystwem kapitanów innych drużyn.
- Ulvi nam wszystko powiedziała, miałeś pytać o zgodę jeśli zamierzasz wtajemniczyć kogoś z zewnątrz w nasze plany. Nie myśl, że jesteś ponad nami - Desarm karcił go swoim smętnym głosem. Sam zainteresowany dokładnie czuł to co nadmienił czarnowłosy. Czuł, że jest ponad innymi, jego drużyna ze wszystkich akademii Aliea jest najlepsza. Sam jest najbliżej ojca, i nie musi trzymać się zasad. Jeszcze oni mają czelność myśleć, że z są z nim na równi, Reize to co innego. Poza tym kontaktowanie się z Jennett było w słusznej sprawie.
Chłopak zaczął się śmiać po cichu, ewidentnie drwiąc z zebranych.
- Chcę ją mieć w drużynie - grupę wokół ogarnęło zdumienie.
- Kogoś z zewnątrz? - Desarm drążył dalej.
- To nie jest byle kto... - jak można w ogóle o niej mówić w ten sposób.
- To jest ta o której mówił ten dziwny facet, syn niejakiego Reya Darka, co mówił że ma w sobie moc demona, która jest zdolna do wszystkiego - sprostował zielonowłosy na ich wspólną obronę.
- Chcesz startować do mojej byłej? - wtrącił Burn, chciało mu się śmiać na samą myśl, że Jennett chyba nigdy nie zazna spokoju. Niebieskowłosa aż się uniosła na wieść o nowej dziewczynie, która będzie się kręcić wokół jej kapitana.
- Serio masz na myśli tą dziewczynę co wyrolowała Burna? - nie mogła w to uwierzyć
- Jennett nie zasługuje na miejsce u nas po tym co mi zrobiła, niech zgnije i niech umiera wraz z tymi wszystkimi nędznymi ludźmi! - widać, że się nieco wkurzył, Grana to w ogóle nie ruszało, będzie dążył do celu, który wyznaczył.
- Zwłaszcza, że ona jest inna niż my - Ulvidia chciał go doszczędnie odwieść od tego pomysłu - Ma normalnych rodziców, rodzinę...
- No właśnie nie, jest coś czym Burn się z nami nie podzielił - Reize się wypowiedział. Burn aż przekręcił głowę niczym sowa z ciekawości, że o czymś nie wiedział.
- Jej rodzice ją adoptowali, znaleźli na wycieraczce i przygarnęli, więc nie różni się niczym od Gazela i Burna, którzy się dalej z nami trzymają - dla przypomnienia rodzice Gazela nie mogli mieć dziecka, więc go adoptowali, a Burn po całej "Jennettkowej" akcji też został członkiem ich rodziny.
- Śmiesznie, że tak wyszło. Dobrze jej tak. Ał!! - białowłosy siedzący obok pociągnął go za ucho, bo nie miał takiego samego zdania o czarnowłosej, a w tym momencie obrażał jej przyjaciółkę. I czynił ją winną, a pamiętajmy, że wina nigdy nie jest po stronie ofairy.
-Wszystko fajnie tylko kto powiedział, że będzie akurat w Genesis? Też o tym nie decydujesz. Diamond Dust by się ona przydała, uwydatniła by atak - stwierdził, że skoro ma do nich dołączyć to niech się na coś przyda.
- Coooo, Gazel słyszysz ty siebie?! Na co ci ta kurwa? Niech Gran se ją bierze i robi z nią co tam chce. Ups...sorry Ulvi...sorry Reize - zaśmiał się parszywie na co dziewczyna zawarczała wściekle jak pies, a Reize przewrócił oczami. To prawda, ich relacja z Granem jest trochę dwuznaczna.
- Nie martw się on jej nie weźmie, najlepiej będzie pasować w moim Gemini Storm, przecież od początku taki był plan - wystawił język w stronę czerwonowłosego.
- Słucham?!
- Nie wiem co to za jedna, ale skoro się o nią pacany kłócicie, to chętnie uszykuję jej miejsce w Epsilonie - Desarm nie mógł przepuścić okazji, skoro taka się nadarzała.
- Pragnę zauważyć, że odeszliśmy od tematu, tego, że Gran wraz z Reize spoufalał się z kimś z zewnątrz bez niczyjej wiedzy i zgody! - ona naprawdę nie przeżyje towarzystwa kolejnej dziewczyny - Ona się jeszcze nie zgodziła prawda? Dałeś jej przedsmak mocy, co jeśli nas wyda?!
Czerwonowłosy nie wierzył w taki obrót wydarzeń, dokładnie wszystko przeanalizował i obliczył. Poza tym, nawet nie zna jego prawdziwego imienia i sama była w za dużym szoku by zapamiętać ich twarze.
- Zgadzam się z Ulvi, jak zadajesz się z nią to licz, że wkrótce przypierdoli się jej nowy chłoptaś Byronek. Jennett może na tyle ciekawska i rozgarnięta nie jest, ale on węszy i wie już naprawdę sporo.
- Czego się spodziewałeś po tym jak podpaliłeś budynek? - droczył się z nim Gazel.
- Wydzwaniał do mnie, widzę też go na tych wszystkich forach, panoszy się niczym zaraza. Wystarczy, że Jennett piśnie mu chociaż słowo, a ten wyciśnie z niej wszystko.
Teraz to czerwonowłosy naprawdę się zdenerwował.
- Nie ważne co zrobi i tak musi być po naszej stronie! Tak mówił tamten facet, do niego należy Jennett i jej moc, a on teraz współpracuje z tatą. Więc z łaski swojej nie wątpcie we mnie i nie ingerujcie w moje prace, bo sami dla tego przedsięwzięcia jeszcze nic nie zrobiliście!
Od tak odszedł od towarzystwa, które wcale mu się nie podobało.
- Tatoooo... ja mam nadzieję, że ty mi usprawiedliwisz te wszystkie nieobecności. Po co mnie tu wzywasz co chwilę? Trzeba było zostać dyrektorem Raimon, ale nie, po co... - narzekała Avril, która nic tylko wędrowała ciągle od liceum Raimon do Zeusa. Już jej się to zdecydowanie nudziło i denerwowało. Nie byłoby problemu gdyby miała motor albo skuterek taki jak ma Byron, a nie pchać się komunikacją miejską chowając się by strażnicy jej nie dorwali, bo jest na wagarach.
- Spokojnie, tym razem mam coś dla ciebie - oh czyżby motor? - Już i tak widzisz mnie po raz ostatni na jakiś czas. Mówiłaś mamie, że się wprowadzasz?
Avril jest nieślubnym dzieckiem Darka i jednej z jego kochanek, jej mama teraz ma nowego partnera i 3 lata młodszego od Avril syna. Wszyscy utrzymują nawet dobre kontakty, i czasem pomieszkuje u swojej rodzicielki.
- Mam się bać? - pilnowała go cały czas wzrokiem, a on tylko szukał czegoś po kieszeniach i szufladach. Między innymi z torby na laptopa wyciągnął pewien świstek.
- Co tam masz? - pochyliła się nad nim i wzięła papier do rąk gdy od razu został jej wyrwany.
- Cyrograf - zażartować, ale ten żart miał o tyle sens, że na kartce widniał podpis Jennett. Podniosła tylko pytająco brew, po co on to dalej trzyma? Chociaż dawno dał jej spokój, to dalej ją wypatrywał, robił to sam gdyż Avril już nie ufał.
- Podrzyj ten papier, przecież ona nie ma już dla nas znaczenia.
- Jennett? Nawet nie wiesz jakie właśnie ma znaczenie, dzięki temu świstkowi jest tylko moja - czerwonowłosa nieco się uniosła, o co mu chodzi.
- Tato...życie kryminalisty zostaw dziadkowi okej?
- Dziecko ty moje, masz świadomość tego co się dzieje na świecie? Tego, że już za niedługo posiądę moc, której ten świat nie będzie w stanie udźwignąć? W końcu, w końcu pokażę im... - przerwał, bo reakcja jego córki była co najmniej nie na miejscu. Wybuchła takim śmiechem, że ludzie za drzwiami ją słyszeli.
- Nie wierzę. Tak jak Love wkręciłeś się w te całe supermoce? Jakie dzieci...O nie, jak masz mnie w to wciągać to moje pomaganie tobie się tutaj kończy
Akurat pan Steven znalazł co chciał. Był to naszyjnik, a właściwie zwykły rzemyk na którego końcu przywiązany był fioletowy kamień.
- Wolałabym jakiś łańcuch...
- Nie wierzysz w to wszystko? Na mnie to nie działa, ale może na ciebie... - mimo iż nie chciała i odsuwała się od ojca, to ten założył jej naszyjnik na szyję.
Liczył na jakieś fajerwerki, ale jak Avril siedziała z zażenowaną miną, tak dalej wyglądała tak samo tylko jej mina i zażenowanie się pogłębiło. Co było można zauważyć to tylko jak jej włosy się uniosły, a oczy zabłysły. Jednak nic nie wybuchło, wypłynęło ani się nie wydarzyło.
- Nie zadziałało...
- Tato błagam cię - załamana zerwała naszyjnik i rzuciła na biurko.
- Widać geny robią swoje, jesteś tak samo beznadziejna jak ja... - czerwonowłosa nie wytrzymała już, jeszcze ją obraża.
- Dzięki! Jesteś chory! Z resztą jak wszyscy! - zerwała się z krzesła, spakowała swoje rzeczy do torby, bo nie usiedzi dłużej w tym miejscu. Dobrze, że przez dwa tygodnie będzie miała go z głowy.
- Avril...
- Nawet mnie o nic więcej nie proś, dołączyłam do drużyny Raimon - powiedziała wściekle by jeszcze zrobić mu na złość - więc odwal się od nich, nie będę już dłużej dla ciebie nikogo dręczyć ani śledzić! Do zobaczenia! - skierowała się ku wyjściu i trzasnęła drzwiami.
- I ty córeczko przeciwko mnie? Trudno, w takim razie znajdę sobie kogoś na twoje miejsce, a ty zostaniesz zniszczona wraz z nimi - walnął dłońmi o biurko. Poczuł w sobie ogromny żal. Jedyną osobą, dla której życie miało sens, i która go rozumiała była właśnie córka. Może udawać, że to nic takiego, ale to był cios. Można powiedzieć, że jest 1:0 dla Raimon, lecz teraz to on odbierze im ich demona.
- Gdzie zniknęłaś na japońskim? - czerwonowłosą przywitał biały jeż jak tylko próbowała się niepostrzeżenie wślizgnąć do klasy.
- Grzebałam zwłoki, ale spokojnie, to już ostatnie, nigdzie już nie zniknę - usiadła do swojej ławki, którą cały czas dzieliła z Axelem. Chciała mu ponarzekać na ojca, on też zawsze lubił zrzędzić na swojego. Z Byronem stworzyliby całkiem zgrany klub narzekania. Jednakże cały czas był wlepiony w telefon, co mu się nigdy nie zdarzało. Nawet jeśli w szkole nie było zakazu to nigdy go ze sobą nie nosił.
- Zagrzebałaś odpowiednio głęboko? - zapytał w żartach po czym odwrócił się od niej w kierunku Jennett, której niepostrzeżenie zrobił zdjęcie. Biedna leżała na ławce, jakaś taka zmarnowana i niewyspana, ogólnie obraz nędzy i rozpaczy. Gdy doszedł do niej flash z komórki Axela w końcu się jakoś ruszyła.
- Czy ty mi właśnie zrobiłeś zdjęcie? - była oburzona, chociaż ciężko to dostrzec pod jej zaspaną twarzą.
- Twój chłopak chciał wiedzieć czy żyjesz, bo ponoć nie odbierasz i nie odpisujesz - czarnowłosa tylko przewróciła oczami, od kiedy oni stali się sobie tak bliscy? Od kiedy Axel zaczął nosić komórkę?
- A tej co? -to wcale nie tak, że Avril się przejmuje - Pierwsza małżeńska kłótnia?
- Nie mam ochoty z nim rozmawiać okej? - chyba jakoś mocno ją poddenerwowali i nie dali pospać na ławce - Dziwnie mi na myśl jak go wczoraj moja matka potraktowała, sorry... nasza.
- Trudne sprawy... - zanuciła czerwonowłosa.
- A z resztą co ja będę się produkować, pewnie Love wszystko zdążył powiedzieć Axelowi. Niech on ci powie.
- Jennett jest adoptowana, mama Byrona która niby mu umarła, tak naprawdę się tylko rozwiodła i jest mamą Jennett - po krótce streścił, chociaż czarnowłosa nie sądziła, że serio to powie. Chyba tego pożałowała, bo zaliczyła facepalma.
- Jakoś mnie to nie dziwi, kto by chciał za dziecko Jennett.
- Ty jędzo! - zerwała się z krzesła z pięściami, zakasając rękawy. Od wczoraj poczuła w sobie znaczny przypływ mocy. Biedny Blaze musiał je rozdzielać. Na to wszystko patrzyła Nelly z załamaniem jak to będzie wyglądać w przyszłym meczu. Oczekiwała od nich girl power, ale rywalizacja jest już zakorzeniona w naturze kobiet.
- Z twoim chłopakiem, też coś jest nie tak skoro własna matka go nie chciała.
Jennett stała się żywym wulkanem, pchała swoje łapska i paznokcie w twarz rudej kitki jak tylko potrafiła.
- Spokój! - dziewczyny były za silne, że nawet umięśnione barki Axela miały problem, na szczęście szybko zadzwonił dzwonek na lekcje, który skuteczne rozdzielił nastolatki. Jennett siadając do ławki przypadkowo kopnęła swoją torbę, z której wysypały się wszystkie książki i kilka innych rzeczy, jedna z nich mocno przykuła uwagę czerwonowłosej. Był to naszyjnik, z tym samym fioletowym kamieniem co chciał jej podarować jej tata. Czy ona też jest jedną z tych fanatyków? Najpierw ta dziwna umowa, jakieś słowa jej chorego ojca, że McCurdy należy do niego. Może i tego nie widać, ale przejęła się nieco, sprawa wyglądała naprawdę poważnie. Szkoda, że się od niego odcięła, bo mogła by nieco na tym zyskać. W końcu informacja to najcenniejsza waluta.
Lekcja matematyki trwała w najlepsze, ale zdecydowanie w najgorsze dla McCurdy, w którą cały czas uderzały papierowe kulki wydmuchiwane przez Avril. Oczywiście, że dziewczynie to przeszkadzało, ale na siłę próbowała być oazą spokoju i nie reagować. Oczywiście nie udało jej się długo wytrzymać i zwróciła się w kierunku Avril by też w nią czymś rzucić. Czerwonowłosa robiła to tylko po toby zwrócić jej uwagę i się udało, tym sposobem demonica dostała większą kulką papieru w twarz. McCurdy było tylko stać na wymowny środkowy palec. Całe to zajście odbyło się w kompletnej ciszy, tak że nauczyciel dalej nieprzerwanie gadał coś przy tablicy. Rozłożyła kartkę i przeczytała to co w sobie zawierała.
"Nie zbliżaj się do szkoły Zeusa jeśli nie musisz, a już w szczególności do mojego ojca. Możesz czuć się zagrożona" Co jak co, takiej informacji się nie spodziewała, ona tak na serio? Czemu zaczyna temat Stevena? Ona coś kombinuje. By nie myślała, że się je posłucha puknęła się palcem w czoło, by Avril powtórzyła za nią.
- Byron!!! - ów blondyn kierował się ku wyjściu ze szkoły gdy usłyszał charakterystyczne stukanie obcasów. Goniła za nim Odrei machając jakimiś kartkami. To wcale nie tak, że ma coś ważnego do przegadania z nim, o nie nie. Po prostu zazdrość brała w niej górę. Jako jedyna chyba z całego zespołu przejęła się najbardziej zachowaniem ich przyjaciela. Od niedawna postanowiła śledzić go na każdym kroku. Miała wrażenie że nie mówi im wszystkiego. Tak samo zrobi wszystko, by ich zakręcona rzeczywistość wróciła do normalności.
Chłopak odwrócił się w idealnym momencie, bo uchronił ją przed upadkiem.
- Co tam Arti?
- Powiedz co myślisz - cisnęła mu w twarz plikiem kartek - Zrobiłam mniej więcej rozstawienie na kolejny mecz, kilka manewrów i przejść - powiedziała dumna z siebie, a Aphrodi przeleciał to wszystko wzrokiem.
- Eee...super. Czemu nie przegadasz tego z kapitanem?
- Przecież rozmawiam z tobą... - blondyn nieco zirytowany poskubał się po brwiach.
- Odrei błagam, nie wracajmy do tego - nie zamierzał o tym gadać, nawet o tym myśleć. Cała drużyna nie wiedziała jak się wobec niego zachowywać. Niby był tym co wzniósł ich na wyżyny, a teraz stoi po przeciwnej stronie boiska. Budziło to co najmniej niesmak. On by najchętniej odczepił się raz na zawsze, chociaż czy na pewno? Smith ciągnęła to na siłę.
- Ale Demeter ma mnie głęboko w dupie. Widzisz jak się unosi dumą i sławą kapitana. Nie ma czasu na uzgadnianie tego. Jedynie co to czasem pogada z Iris, ale to tylko dlatego, że jest jego dziewczyną!
- Radź sobie główna pani menadżer - oddał jej papiery - poprzemieniałbym tylko dwie osoby, ale może się czepiam.
- Naprawdę do nas już nie wrócisz? Nawet nie...już ci na nas po prostu nie zależy - cisza...tylko spuszczona głowa - Byłam dzisiaj u dyrektora. Nie wiem czy widziałeś , ale nieco się zmienił. Porozmawiałam z nim i przyznał się, że decyzja o twoim usunięciu była podjęta pod wpływem emocji - w sensie, że Jennett była pod wpływem emocji, ale on już się nie musi jej słuchać- i może cię przywrócić. Szkoła więcej straciła na tamtej decyzji niż zyskała.
- Odrei - podniósł głowę. Przeszedł przez jego głowę taki dziwny impuls. Jak to może wracać? Jakoś to do niego nie docierało, tak szybko? Zacisnął pięści i syknął tylko - ja nie wiem!
Na jego twarzy dziewczyna mogła wyczytać swego rodzaju rozpacz czy bezradność. Oczy takie jakby miał się popłakać. Zaniemogła trochę patrząc na niego.
- Nie że mi nie zależy, to ja jestem po prostu już wam niepotrzebny. Nie wiem czy wrócę...zwłaszcza, że Raimon tak bardzo na mnie liczą. Został nam ostatni mecz...
- W takim razie po nim do nas wracasz! - z nią nie było można pójść na kompromis, ale może to i lepiej, że podjęła za niego decyzję. Blondyn westchnął tylko zmęczony, był dość niewyspany przez ostatnią zapłakaną noc - To jak?
- Niech ci będzie, ale to ja zadecyduję kiedy to nastąpi - poklepał ją po głowie uśmiechając się niezbyt szczerze i niezbyt zadowolony z podjętej decyzji. Niech Arti chociaż przez chwilę poczuje się zwycięsko - Zadzwonię do Demetera i go zdzielę po łbie, ale pamiętaj, teraz on jest kapitanem.
- Tego się trzymaj, bo jeszcze dopadną cię moje strzały śmierci - przejechała mu palcem po nosie i zadowolona z siebie się oddaliła. Chociaż tylko na chwilę, śledzenie się nie skończyło. Artemida była teraz w swoim żywiole, czyhała jak na polowaniu.
Byron kręcąc głową, nie wytrzymując już z Odrei też już wychodził, gdy przed nim stanął pewien starszy mężczyzna z brodą. Przejrzał go od dołu do góry.
- Dzień dobry panie Love - przywitał się całkiem przyjaznym głosem.
- Dzień dobry? - w tym blondyna nie było słychać już takiego przekonania. Twarz wydawała mu się całkiem znana. Gdzieś już widział tego faceta. W końcu wyciągnął ze swojego płaszcza jakąś odznakę.
- Jestem detektyw Gregory Smith, znamy się, przesłuchiwałem cię w sprawie z boską wodą - i wszystko jasne. Był w porządku człowiekiem, tamten czas był czasem największej rozsypki Byrona, on wykazał się zrozumieniem i pracuje przy jego sprawie od lat. Czyżby znowu o to chodziło?
- No tak. Coś się stało? Nic nie nabroiłem...
- Mam propozycję nie do odrzucenia, chodź - brzmiało to co najmniej podejrzanie, ale pan detektyw zaprowadził chłopaka do samochodu. Pedofil, gwałciciel. W dodatku uprowadził...Jude'a Sharpa?! Musiał dokładniej przyjrzeć się postaci siedzącej na tylnym siedzeniu.
- Wsiadaj - powiedział, po czym anioł chyba już nie miał wyboru.
- Cześć Byron - powitał go miło. Jakoś tak dziwnie nie przejawiał w sobie smętnego humoru.
- Yyy...cześć? - zapiął pasy, bo zrozumiał, że będą gdzieś jechać i rzeczywiście tak się stało. Stary samochód najpierw zawarczał a potem ostro ruszył do przodu wbijając pasażerów w siedzenia.
- Mogę wiedzieć gdzie mnie porywacie? Normalnie nie daję się nigdzie zaciągać, do tego chyba za jakąś niecałą godzinę mamy trening... - łapał czego się dało, bo samochód jechał z niesamowitą prędkością jak na takiego grata.
- Myślę, że zdążymy. Ale mojej propozycji nie odmówisz.
- Co powiesz na ponowne spotkanie z Darkiem? - dokończył podekscytowany Jude. Na Sharpa chyba jak dotąd pan Rey wpłynął najmocniej. Praktycznie go wychowywał, był przy nim od zawsze. By podle robić z niego swoją marionetkę.
- Słucham? - blondyn myślał, że się przesłyszał.
- To co słyszysz. Jadę go przesłuchać, w sprawie "syndromu dojrzewania" i stwierdziłem że może wy byście chcieli go o coś zapytać bądź wygarnąć mu co nieco. Zwłaszcza, gdy chyba dawno się nie widzieliście.
- Ale mnie zaskoczyliście teraz. Mogliście uprzedzić to bym przygotował zestaw pytań.
- Jakoś nie mam ochoty widzieć go na oczy, ale niech to będzie ostatni raz - a nie pokazywał po sobie takiej postawy. Jednak pewne dwa słowa zakorzeniły się u Byrona głębiej.
- Chwila..."syndrom dojrzewania"?
- Wydaje mi się, że chyba już jesteś wtajemniczony w temat - Jude uniósł brew chcąc się dowiedzieć o co chodzi.
- Chodzi o sprawę pojawiających się supermocy na świecie.
- Dokładnie. Również się tym zajmuję, Hillman mi powiedział, że węszysz. Może uzupełnimy wiedzę?
- No tak, hissatsu to jakby nasze supermoce, już o tym kiedyś mówiłeś - zauważył dredowłosy.
- Nie Jude, to jest zupełnie co innego. To że masz technikę jest w stanie tylko ułatwić rozpoznanie twojej super mocy. Tak naprawdę wystarczy mieć tylko jakiś talent, zainteresowanie czy umiejętność. Na co dzień mocy się nie ma. Trzeba ją jakoś przebudzić. W moim przypadku, mojego zespołu i Jennett była to boska woda. Mogę latać i zatrzymywać czas, jednak nie każdemu się to udaje. Burn, były Jennett umiał władać ogniem więc podejrzewam, że są inne różnego rodzaju wspomagacze. Jakieś narkotyki czy dopalacze. Teraz zaczęli pojawiać się na świecie ludzie u których moc się aktywowała w niespodziewanym momencie raczej przy wykonywaniu ich profesji. Tyle że budziły się robiąc dookoła chaos, ze zdwojoną siłą, a potem ustawały i już nie dało się tego oddtworzyć. Zastanawiałem się czym to się różni od mocy które miały swój "przebudzacz", doszedłem do wniosku, że ofiary mogły mieć albo bardzo krótki i słaby kontakt z "przebudzaczem" albo jest to wynik jakiegoś promieniowania, wie pan. Tak jak w przypadku Hulka.
I pan George i Sharp zamilkli. Love siedział po uszy w bagnie super mocy, więc wypowiedzenie tego wszystkiego w sposób błyskawiczny nie było dla niego niczym specjalnym
- Czyli co... - trochę z niego zadrwił - moją mocą byłoby władanie pingwinami?
Blondyn też się zaśmiał.
- Możesz przywoływać gromadkę pingwinków hah...u ciebie myślę, że byłoby to coś w stylu super umysłu.
- Ło ło ło...wolniej. Widzę, że naprawdę się w to wciągnąłeś. Chyba potem jeszcze o tym pogadamy, wiesz naprawdę sporo i dobrze. Trzeba uświadamiać ludzi, bo rząd będzie wszystko tuszował. do twojego wywodu mogę dodać tylko to, że nazwałem to "syndromem dojrzewania" gdyż wśród potwierdzonych osób około 80% to była młodzież albo ludzie młodzi. Może to dlatego, że więcej młodych ma jakieś pasje czy talenty? Nie wiem. Co też ważne i mocno dziwne, to to że jak pytano ofiary co robili w ostatnich dniach i tygodniach, gdzie byli. Dosłownie wszyscy...podali wycieczkę na górę Fuji.
- Górę Fuji? Ale dosłownie wszystkie osoby?
- Tak, dziwne prawda? Ale chyba wniosek nasuwa się sam.
- Sugerujecie, że Dark macza w tym palce? - wtrącił Jude.
- Na pewno jego syn...groził mi ostatnio.
- Syn? A to ciekawe. Z resztą zaraz go o to zapytamy - nim się spostrzegli już parkowali na parkingu. Przed nimi piętrzyło się więzienie, raczej przerażający widok niż pasjonujący.
Obaj chłopcy trzymali się po prostu detektywa, gdy ten załatwiał wszelkie formalności, tylko ich przeszukali. Jak dobrze, że Byron postanowił zostawić swoją torbę w aucie.
Usiedli przy jednym ze stanowisk w towarzystwie funkcjonariusza, oczekiwali teraz tylko na niego. Zrobiło się nagle tak jakoś ciężko, obu ich ogarniał strach. Gula w gardle rosła, a pytań było tyle, że już wszystkie pozapominali. Czy się zmienił? Poprawił się czy nie wyciągnął żadnych wniosków? Napięcie sięgało zenitu, gdy rozładował je odgłos tupania. Wszedł także w towarzystwie funkcjonariusza. Zrobiło się jeszcze smętniej, gdy taki ponury zgarbiony słabo zadbany przysiadł się do nich. Zdziwił się nieco, że pan Smith nie przybył sam. Chłopcy nie byli w stanie wydobyć z siebie pierwszego słowa, Dark ich w tym wyręczył.
- Smith, mogłeś mnie ostrzec, że nie będziesz sam - powiedział tym swoim starym zmęczonym głosem.
Mężczyzna podrapał się po brodzie.
- Ehh tak jakoś wyszło.
- Love, nie zabiłeś się jeszcze - Byron aż się wzdrygnął słysząc swoje nazwisko. Naprawdę dla Darka było to niezłe zdziwienie.
- Nie wiem czy moja śmierć byłaby ci na rękę.
- Jude ciebie też miło widzieć.
- A przestań... - już mu się odechciało rozmawiać.
- Oni są tu tak tylko przy okazji. Chciałem z tobą porozmawiać o "syndromie dojrzewania" i o tym co się teraz wyprawia na świecie.
- Mówiłem ci, że nie chcę się w to wplątywać. Chyba sam widzisz - no większego obrazu nędzy już od dawna nie widzieli.
- Ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że nic nie wiesz- Jude teraz będzie robić za eksperta po tym jak go Byron w to wszystko wtajemniczył.
- Wie, musi wiedzieć, przecież Steven chociaż raz musiał się pochwalić ojcu swoim planem co nie?
- Mówisz, że rozmawiamy ze złą osobą? - detektyw był pewny, że największym źródłem informacji będzie ten najstarszy Dark.
- Zdecydowanie złą osobą, nie biorę odpowiedzialności za to co wyrabia mój syn.
- Był u ciebie? Coś ci mówił?
- Jestem bezradny wobec niego. Od lat stara się ciągle mi czymś zainponować, udowodnić, że jest kimś chociaż jest zwykłym szarym człowiekiem. Dla niego nie ma ratunku, jest zupełnie zaślepiony tym co robi.
- Jak widać to dziedziczne - skomentował Love.
- Przyszedł do mnie. Powiedział, że dokończy moje plany, że poznał jakiegoś człowieka, który postara się dać mu moc, bo boska woda nie zadziałała. Mój syn powinien się leczyć naprawdę. Coś tam gadał o jakiś kosmitach, a jak to nie zadziała to ma jeszcze kontrakt z demonem.
- Co ty pieprzysz... - zarzucił mu detektyw nie wierząc w żadne z jego słów.
- Powiedziałem mu to samo. Chociaż supermoce istnieją to w kosmitów nie uwierzę. Powiedziałem mu, że się nie podpiszę się pod tym i ma mnie zostawić w spokoju. Wiem, że go tym zdenerwowałem i pewnie uznał to za mój kolejny akt braku miłości wobec niego.
- Wiesz, naprawdę dziwię się, że ty masz dzieci i wnuki przyznał Jude.
- Jeszcze jest Avril, mam nadzieję, że jej w to chociaż nie wciągnie.
- Avril nawraca się u nas, więc możesz być spokojny. Nawet jest w naszej drużynie - chłopak w goglach chyba trochę się zapędził, bo Byron nadepnął mu na stopę.
- Nie skomentuję tego... - z jego oczu teraz biło mordercze spojrzenie. Jego kochana wnuczka w Raimon? Nie może być!
- Dark... - wymruczał Byron - co jesteś w stanie mi powiedzieć o Wiedzy Demona?
Staruszek podniósł pytająco brew.
- Skąd o tym wiesz? Twój tracący pamięć dziadek ci powiedział? Masz mój zeszyt? - Jego ton się zmienił. Jakby powiedział coś o czym nie miał prawa mówić. Był żądny wyjaśnień. Byron tylko syknął na wspomnienie jego dziadka.
- Umiałeś to zrobić? - nie odpowiedział na żadne z pytań.
-Pff - wyśmiał go jakby usłyszał z jego ust najbardziej abstrakcyjną rzecz na świecie - wiesz, że to zakazana technika? Jak tylko spróbujesz jej użyć albo przejmie nad tobą kontrolę i złamie wszystkie kości albo od razu zabije - cała trójka za szybaą popatrzyła po sobie.
- Co? Co się tak patrzycie? Całość polega na uśpieniu w niej demona, który się budzi i wstępuje w ciało użytkownika. Love, tak cię głowa boli, że musisz się za nią trzymać?
- A jak ci powiem, że moja dziewczyna jej używa tak swobodnie jak widelca?
- Słucham?! - uderzył dłońmi w stół i uniósł się się tak, że aż strażnik do niego podbiegł. Od zawsze chciał by mu się w końcu ona udała, a teraz nagle jakaś nastolatka nie ma z nią żadnego problemu?!
- No tak... dokładniej mówiąc to moja dziewczyna. Jednak kiedy podałem jej boską wodę, w trakcie gry wyszło z niej coś na kształt demona.
- Podałeś swojej dziewczynie boską wodę? - naprawdę brzmiało to jakby to Byron był największym tutaj zwyrolem - Ostatni zapas, na całym świecie, który ci zostawiłem?! - jakby to było najważniejsze.
Byronowi pulsowała żyłka i rzeczywiście wyglądał jakby miał zaraz wyjść z siebie i stanąć obok.
- Ona sama to wzięła! - wrzasnął, ponieważ wszyscy zrzucali winę na niego.
- Czekaj, czekaj Dark. Czy ty nie mówiłeś wcześniej o jakimś pakcie z demonem? - detektyw łączył wszystko w całość.
- Mówiłem wtedy o moim chorym synu. Tak, mówił, że niby znalazł dziewczynę, która w rzeczywistości jest demonem i według umowy jest na każde jego zawołanie.
- Byron, a Jennett służąc Stevenowi nie podpisywała niczego? - dalej wszystko łączył. Nastała cisza i ładujące się trzy kropki nad nimi.
- JA PIERDOLE! - Byron aż odskoczył i złapał się za głowę.
- Oj Byron, widzisz, chyba nie dane ci jest kochać. Oboje jesteście do niczego. Nie umiecie wykonać prostych rzeczy gdy jest wam to dawane pod nos - śmiał się z nich w najlepsze, a spod jego ciemnych okularów wysuwał się parszywy wzrok.
- Dobre sobie, wyzywasz dzieci, które sam wychowałeś - bronił ich pan George gdy oboje spóścili wzrok chociaż mieli ochotę napluć mu w twarz.
- Jude, dziecko idealne, mądre, zdolne. Gdyby Steven był taki jak ty... Co ci dało odejście?
- A co ci dało brnięcie w zemstę? - bolały go słowa Reya, bo zdawał sobie sprawę jakim skarbem był dla niego i jak wiele dzięki niemu osiągnął.
- Ja dałem ci dom i rodzinę, pamiętasz? - i już Jude zamilkł.
- A ty Love? Usilnie próbujesz zadowolić wszystkich w około tyrając jak wół. Boska woda była dla ciebie zbawienna, bo mogłeś podnieść wydalność swojego zniszczonego organizmu. Sam jesteś nikim, nie masz żadnej wartości, potrzebujesz atencji bo to ona trzyma cię przy życiu. Przegrana z twojej strony też nie była udanym posunięciem. Oboje straciliście wszystko na własne życzenie - Byron poczuł się jakby cała wina za to oszustwo, za swoje blizny zostały zrzucone na niego. Że trzymanie się przy nim i boska woda by rozwiązały wszystkie problemy, a świat by się nie walił. Jude tylko przeklinał pod nosem, a on powstrzymywał łzy, gdy oboje poczuli na sobie objęcia pana detektywa.
- Ty to zawsze miałeś w sobie ten dar do zrzucania i pobudzania winy u innych. Nie wierzcie mu. Gdybyś śledził każdy ich trening i mecz widziałbyś jaki progres zrobili, na pewno są sto razy szczęśliwsi z Simurem niż tobą.
Siwowłosy wzruszył tylko ramionami.
- Obyś tu zgnił - wydusił z siebie z Jude, a tamten tylko przewrócił oczami.
- A ty Jude kiedy kogoś znajdziesz? Z dwojga złego to ty powinieneś się cieszyć większym powodzeniem. Chociaż zobaczymy jak ta biedna niewiasta długo z tobą wytrzyma.
- Ty masz ewidentnie jakiś problem ze mną... - wstał poddenerwowany ze stołu chcąc wyjść jak najszybciej.
- Byron... - popatrzył jeszcze ostatni raz na niego - w ostatecznym rozrachunku to ty będziesz tym, który będzie musiał ją uratować.
Przez to, że większa część grupy na ostatnim mocnym kacu postanowiła nie zjawić się na treningu, w nagrodę dostali niezłą siłówkę. Biegają teraz na sali gimnastycznej okrążenia, podobnie jak Mark z oponą na plecach. To wszystko po seriach brzuszków, pompek, deski i innych wymagających ćwiczeń. Już na starcie umarli, a to był dopiero początek. Avril, Axel, Todd, Jude, i Byron za to, że przyszli mieli czas wolny na practice w sali treningowej. Do tego musieli rozkminić coś na najbliższy mecz. Jennett w teorii dalej była zawieszona, dlatego mogła się tylko przyglądać szorując wszystko.
- No ej, to nie fair. Już wolę robić te ich przełaje niż po raz czterdziesty szorować te wszystkie maszyny! - narzekała.
- Taki już los kobiet, przyzwyczaj się Jennett - Avril poklepała ją po ramieniu.
- Wiesz, że kopiemy do tej samej bramki? - dwie dziewczyny w zespole powinny być dla siebie wsparciem, chyba w ten sposób się ono u nich przejawia.
- Właśnie! Chętnie połapię wasze strzały! Evans dawaj swoje złote rady i odczytuj zeszyt zaklęć w języku hinduskim! Blaze ty też!
I od razu zaczęli działać, Jennett poszła się przebrać w strój żeby nie pobrudzić mundurka przy sprzątaniu. Wszystko miała już obcykane i nie przypominała tej samej niezdary co ostatnio. Sprzątanie przestało być najgorszą rzeczą na świecie.
- Widzę, że dobrze się bawisz! - krzyknęła za nią Nelly.
- Zajebiście... - chociaż się w niej gotowało.
- Chwila, a gdzie mój brat i Byron? - spytała Celia.
- Pan detektyw ich zgarnął, ponoć ma z nimi coś do załatwienia - wytłumaczyła jej Silvia.
Avril umiała przyjmować zwykłe puste piłki, nie miała problemu z rzucaniem się na nie czy przywaleniem głową w słupek. Całkiem imponowała chłopakom, tym że tak się stara by nie zawiść. I pomyśleć, że wcześniej chciała ich zabić. Na zmianę Axel i Todd kopali. Potem przyszedł czas na automat. Odbiła jedną piłkę pięścią, a potem robiła już tylko uniki by nie oberwać.
- Dobrze, że w grze jest tylko jedna piłka - odkopała wszystkie by na nowo napełnić maszynę.
- Pozycje masz dobrą tylko jesteś za mocno osadzona w ziemi. Powinnaś być bardziej lżejsza i szybka, tutaj miałaś kilka piłek, ale w trakcie meczu jedna może zmienić trajketorię.
- Mhm- mruknęła niezadowolona, że ktoś mówi jej jak ma żyć.
- Avril - Axel zwrócił jej uwagę na sobie i wyskoczył w górę do Ognistego Tornado, dziewczyna szybko wróciła na swoje miejsce. Chłopak kopnął piłkę w płomieniach, a czerwonowłosa zdołała tylko ją musnąć otwartą dłonią, ale mimo wszystko wleciała do bramki.
- Brawo, dotknęłaś jej - skomentował jakby to był nie wiadomo jaki sukces, na co ta tylko przewróciła oczami.
- Jennett, może ty kopniesz? Dodasz Avril trochę motywacji - czarnowłosa zerwała się z rozmyśleń o swojej rodzinie, Byronie i ogólnie melodii którą właśnie nuciła. Nigdy nie przepuści okazji do wybicia Avril zębów.
Zachęcona od razu wzięła rozbieg i kopnęła jedną z piłek. Niespodziewała się, że mimo wszystko czerwonowłosa ją złapie!
- Nieźle ruda małpo... - pochwaliła ją chociaż bardziej było to przedrzeźnianie.
- Jak chcesz jej dowalić to proponuję użyć Wiedzy Demona
- Axel?! I ty przeciwko mnie?!
- No nie wiem... - z całej tej pewności siebie znowu przeszła w fazę wahania się. Jakoś od dawna, odczuwała strach prze własną techniką. Wyciągnęła spod koszulki swój naszyjnik z kamieniem licząc, że może on coś zaradzi. Ne umknęło to oczywiście uwadze Avril. Skoro on naprawdę jest magiczny, może warto go przetestować?
- Dobra, dawaj kretynko, stać mnie na sztuczną szczękę.
Obie były gotowe, gdy właz do sali zaskrzypiał głośno, a zza niego ukazały się dwie znane nam postacie.
- Siemanko - do sali treningowej weszli Sharp i Love, idealnie na pokaz.
- A gdzie to się było? Od spóźniania się jest Axel i Jennett. - wytrąciła im Nelly.
- Mieliśmy średnio miłe spotkanie z naszym byłym wrogiem - tłumaczył Sharp przebierając buty.
Byron swoje zamiast ładnie odstawić na miejsce, zamachnął się mocno i wycelował nim prosto w Jennett. To chyba z radości na jej widok.
- Ała! - odwróciła się do niego zła masując obolałe biodro.
- Ty demonico skubana! - pojechałby po ostrzejszych słowach, ale nie wypadało tak określać swojej dziewczyny w towarzystwie innych. Tupał boso kierując się w jej stronę - Czemu mi nie odpisywałaś i nie dawałaś znaku życia? Wiesz jak się bałem o ciebie?! Tak nagle wyszłaś na to zimno, a potem zamilkłaś. Naprawdę przeczuwałem najgorsze. Nigdy więcej tak nie rób! Zwłaszcza że powinniśmy o tym porozmawiać na spokojnie, bo sprawa nie dotyczy tylko ciebie. Wiem że ci ciężko, dlatego jako twój chłopak powinienem cię wspierać. Ale nie! Muszę się zniżać do poziomu Axela i prosić go by powiedział czy żyjesz, bo chyba bardziej mu ufasz niż mnie - chociaż był to ochrzan i to w dość ostrej tonacji, to zbierało mu się na płacz. Naprawdę noc była dla niego straszna. Wolałby spędzić ją tuląc się z Jennett i powtarzając, że wszystko będzie dobrze. A ta po prostu go zlała. Szczęśliwy z pomieszaniem smutku i złości ją przytulił, bo w końcu widzi ją całą.
Wszyscy dookoła zamarli, dziwnie było teraz cokolwiek powiedzieć. McCurdy odwzajemniła uścisk, jednak szczęśliwa, że w końcu go widzi.
- Trudne sprawy - zanuciła Avril.
- Przepraszam, nie byłam w stanie po prostu...wiem, źle zrobiłam. Możemy pogadać za chwilę bo tak jakby wszyscy się na nas patrzą...
Rzeczywiście, widok całej sali był skierowany na parę zakochanych. Celia i Silvia patrzyły na ten widok jakby miały przed oczami scenę z jakiegoś filmu romantycznego, którego zapragnęły zostać bohaterkami. Reszta raczej mniej entuzjastycznie.
- Rzygać się chce jak się na was patrzy, naprawdę.
- Zazdrościsz - zaśmiała się cicho Nelly.
Dwójka gołąbków dała sobie jeszcze buzi na chwilową zgodę. W końcu był jeszcze cały trening do wykonania.
- Robicie coś konkretnego? Tamci to mają niezły wycisk... - skomentował Jude.
- Rozmawialiśmy nad strategią na przyszły mecz, więc dobrze że przyszedłeś. A tak poza tym to kopiemy sobie do bramki i testujemy Avril - streścił Mark dalej ze złamaną ręką.
- Ooo, macie coś? Z tego co powiedziały otakusy wiemy tylko, że mają nowego członka, a właściwie członkinię, chyba nie ma co tu nowego wymyślać.
- No dobra, to niech sobie oni tam pogadają, a my lecimy! - Zarządziła Avril spod bramki - Skończyliśmy na McCurdy, ale może jednak oszczędzisz te zęby - ustawiła się tak jak tłumaczył jej Evans, była gotowa na wszystko.
- Mogę bez Wiedzy demona? Za ostatnim razem wiemy co się stało, a jeszcze wcześniej spadłam - rzeczywiście tak było, i niesamowicie mocno to ją teraz blokowało. Jakby dostała lęku wysokości, a do tego traciła nad sobą kontrolę co był skrajnie niebezpieczne. Bała się, że demon znów się przebudzi. Grzebała butem w podłodze by może jej odpuścili.
Byron tylko się oglądał za nią. Też nie był pewny co do tego, na dodatek w jego głowie cały czas pobrzmiewały słowa Darka.
- Cóż zobaczymy dziś? Dawaj nie gadaj... - pospieszała ją czerwonowłosa. Obie dzisiaj na siebie wpływały dość mocno negatywnie.
- Bo ci zaraz przypierdolę tą piłką tak, że nie poznasz własnej twarzy! - wrzasnęła na nią, bo nie będzie robić jej łaski. Jak chce to ma! Złapała się za magiczny naszyjnik z nadzieją, że może on jej pomoże. Nie miała pojęcia, że to właśnie on był dla niej zgubą.
- Wiedza demona - szepnęła składają ręce jak do modlitwy. Zarzuciła włosy i od razu wyskoczyła w górę. W międzyczasie pojawiły się jej skrzydła...tylko stało się to co przeczuwała. Fioletowy kamień zabłysł pod jej koszulką. Skrzydła były o wiele ciemniejsze, czarniejsze, pourywane i żarzące się niebiesko-czarnym ogniem. Włosy uniosły w górę tworząc jakąś niestworzoną fryzurę, do tego została pięknie wykończona demonicznymi rogami również z ubytkami i z żarzącymi płomieniami. Palce u jej rąk zastąpiły długie pazury. Zawisła tak w powietrzu, trzęsąc się niemiłosiernie. Z oczu już lały jej się łzy gdyż demon sprawiał jej ogromny ból, sama czuła jakby ten ogień ją palił. Starała się go jakoś zatrzymać, ale demon przebudzony już raz nie mógł zasnąć do tego chłonął moc z tajemniczego naszyjnika. Z Jennett nie pozostawało nic, jedynie długi krzyk łamany z dźwiękiem opętanej duszy. Dusiła się nieco chcąc wygrać, jednak było do niemożliwe do zrobienia. Jennett przestała na chwilę istnieć w momencie gdy jej oczy przekręciły się całkowicie, a jej piękne oczy stały się czarno-niebieskimi demonicznymi gałkami.
Wszyscy dookoła zamarli. Widok był przerażający. Odpychali od siebie myśl, że sytuacja z meczu się powtórzy, ale teraz wyglądała ona o wiele gorzej. McCurdy przemieniła się całkowicie w demona, był on o wiele silniejszy. Raczej nie miał w planach grać w piłkę.
Czarnowłosa kręciła głową rozruszając kości, do tego poruszała swoimi czarnymi pazurami. Koniec. Zajęła całe ciało Jennett. Chrupanie kości brzmiało. Wszyscy zaczęli się wycofywać spoglądając w górę z niedowierzaniem, ale i jakim strachem. Dziewczyny piszczały i tuliły się do siebie. Jedynie Avril nie była w stanie się ruszyć spod bramki. Czy to jest naprawdę to o czym mówił jej ojciec? Z tym demonem podpisał cyrograf? Byron też ni drgnął tylko patrzył z bólem na całą tą scenę. Nie miał pojęcia co zrobić, to nie była już jego dziewczyna.
- Jennett... - wydusił wyciągając do niej rękę. Zrobił bardzo ostrożny krok, chciał wejść powoli na boisko. "W ostatecznym rozrachunku to ty będziesz tym, który ją uratuje"
- Byron nie... - wyszeptała Avril też się powoli wycofując.
- Kochanie... - on chociaż nogi mu się trzęsły dalej podchodził dalej - ...wiem, że tam jesteś...
Nikomu nie wydawało się być to najlepszym pomysłem, podejście do potwora.
Demonica słysząc jego głos od razu się odwróciła w jego stronę. Działał na nią tak samo jak na Jennett. Posyłała w jego stronę zabójczą aurę strachu i śmierci. Może wzbudzała nawet swoją sylwetką uczucie rozpalenia i pożądania. Chciało się padać na kolana. Cofnął się nieco do tyłu widząc całość demona, i wtedy sobie uświadomił, że naprawdę rozmawia z kimś innym. W takim razie trzeba wytoczyć ciężkie działa.
- Oddaj Jennett - użył pewnego i władczego głosu spoglądając w niebieskie oczy demona. Potwór słysząc tylko swoje "prawdziwe imię" wpadł w szał. Wydał z siebie prawie że ogłuszający pisk, napiął pazury. Ruszyła na Byrona chcąc go posiatkować na kawałki. Tego się chyba nikt nie spodziewał. To byłby definitywny koniec Love'a. Potknął się i upadł, zasłaniał się rękami mając nadzieję, że jakoś może z tego wyjdzie. Był pewien swojej śmierci. Gdy jak grom z jasnego nieba wbiegła przed niego Avril. Co robiła? Sama nie miała pojęcia tak ją tchnęło. Stanęła w pozycji bramkarskiej gdy demonica już wyciągała w jej stronę swoje pazury, już miała w ich objęciach głowę czerwonowłosej. Niespodziewanie jednak oczy Avril zabłysły swym złotym kolorem wgapiając się w trzewia demona, włosy uniosły się delikatnie, nic więcej nie musiała robić. Demon w wyciągniętej pozycji do dorwania swojej ofiary, jak za pomocą jakiegoś przycisku po prostu zniknął. Została sama Jennett, lecąca na Avril w tej samej pozycji. Skrzydła zniknęły, rogi, oczy też miała normalne. Pozbawiona mocy, oszołomiona tym co zaszło, wpadła prosto na Avril przewracając ją, a ta jeszcze wpadła na Byrona.
Co się do kurwy nędzy właśnie wydarzyło?!
***
- Halo? Z kim mam przyjemność - chłopak odebrał telefon od niezapisanego numeru.
- Nie znamy się, ale jesteśmy do siebie bardzo podobni...
- Hę?
- Jestem Steven Dark. Swego czasu wykorzystywałem twoją koleżankę. Wiem jak masz jej i kilku innym ludziom z Raimon za złe. Też uważasz, że świat nie zasługuje na kogoś takiego jak ty...
- O czym pan gada?! Czego chcesz ode mnie?! - denerwował się, bo to wszystko brzmiało dość mocno dziwnie i równie mocno go denerwowało.
- Z twoją mamą już lepiej prawda? Nie ma problemu byś wrócił do Japonii prawda?
- Czego pan chce... - warczał, że on nie wie o nim prawie nic, tylko tyle, że robił z jej kochanej Jennett marionetkę, a on wiedział chyba o nim wszystko.
- Chcę być najsilniejszą istotą na świecie. Do tego zmieść Raimon z powierzchni Ziemi. Zakładam, że też chcesz zemsty, a bynajmniej nudzi ci się w życiu.
- Do czego zmierzasz... - mimo iż brzmiał irracjonalnie to go tym nieco zaciekawił.
- Joshua Dunie, dam ci moc o jakiej nie śniłeś, w zamian za to dołącz do mnie jako mój pomocnik.
- Hmm... - nie zamierzał ulec tak łatwo człowiekowi, którego poznał parę sekund temu, ale zapowiadało się całkiem nieźle - zobaczymy co da się zrobić.
Zapowiedzi Jennett
Boję się samej siebie, naprawdę robi się coraz gorzej, i nie ma na to żadnej rady. Tyle się dzieje, a my z Byronem bardziej się oddalamy niż przybliżamy dlatego nadchodzi czas dla nas. Trochę, tulaków, buziaków, może nawet i coś więcej, wybierzemy się na randkę. Jakby wspólnych przygód było mało, pojedziemy na górę Fuji. Pomysł nie mój! Co tam ujrzymy? Może czegoś się dowiemy? Oczywiście Gran i Reize też się znajdą. I...*przybliża kartkę bliżej by rozczytać* Jennett zostanie porwana? Autorka?! No dobra, nieważne, nie słuchajmy się tego różowego lisa. Ciekawie bo skoro Mark nie gra, trzeba będzie wybrać nowego kapitana. Kogo obstawiacie? Wszystko albo nie wszystko to w kolejnym rozdziale 25. Cuda nad Fuji
Wstępna premiera:28.02.2021
----------
Dzień dobry wam ^^
Jak się czujecie uziemieni w domach? Jak minęły święta? Było nielegalnie? U mnie dość samotnie. Jak zwykle się obżarłam, prezenty były zajebiste, nigdy takich nie dostałam i aż przykro, że to koniec. Proszę was, nie trzymajmy się tego, że Josh wróci xD.Chociaż bardzo bym chciała. Specjalnie napisałam "Zobaczymy co da się zrobić" bo nie wiem czy uda się go wpleść. Postanowiłam używać angielskich imion (wszelkie Nagumo trzeba będzie usunąć ehh) ale zostawić japońskie przezwiska bo o wiele bardziej mi się podobają. JAnus? Dwalin? Xene? XD no błagam tylko Bellatrix jest lepsze. Jeszcze jedna uwaga. Demon z teraz jest nieco innym demonem niż ten z meczu z królewskimi. Wtedy w Jennett się on tylko przebudził, dlatego to była taka mieszanka prawdziwej Jennett z jej demonem, zaś tutaj kamień też pobudza, ale bardziej jest od wzmacniania czyjeś mocy, dlatego wzmocnił demona tak, że uwolnił się całkowicie i zajął miejsce Jennett. Ma to sens? xD Jeśli czegoś nie rozumiecie to śmiało pytać, bo ta cała historia jest nawet logiczna, ale ja mam to w głowie i nie wiem czy dobrze to przekazuję na komputer.
Przy następnym rozdziale ukaże się rysunek z demoniczną Jennettką, na razie powiem wam tyle, że w postaci demona widzę ją mniej więcej tak jak Evelynn z lola. Przynajmniej te pazury i trochę mniej pociagająco.
Jest mi też przykro bo mało kto widział Q&A i jedna osoba go skomentowała ._. a naprawdę dobrze się przy nim bawiłam i starałam nad tym.
Ten rozdział jest za to w tak prosty sposób napisany, że szkoda gadać, ale podoba mi się jak to nabiera tempa.
Wesołego nowego roku moi drodzy. Może ten koszmar w końcu się skończy. Oby was policja nie spałowała. Bayo
Świetny rozdział. Planujesz zrobić pięciokąt uczuciowy : Jenett i Byron są parą, w Jennet zakochuje się Hiroto, w którym zakochani już są Ulvida i Midorikawa? Zamierzasz jakoś rozwinąć relacje Burna i Gazela? A myślałaś nad wplecieniem w historię Fubukiego Shirou? Bardzo lubię twój styl pisania i cieszę się, że twoje opowiadanie wchodzi teraz w drugi sezon, bo jest to mój ulubiony sezon Inazumy. Też jest mi przykro, że wszyscy oprócz mnie olali twoje Q&A, bo naprawdę musiałaś się napracować, żeby napisać to wszystko tak, żeby odpowiedzieć na wszystkie pytania i jednocześnie przedstawić też punkt widzenia postaci. Buziaki ( ˘ ³˘)♥
OdpowiedzUsuńTen pięciokąt to by było cudo. Jak z uczuciami Jenny i Xaviera (będzie angielskie imię ughhh) to nie wiem, tak myślałam by się nią jakoś zauroczył, ale no ma już dwójkę adoratorów, więc niech sobie coś z tego wybierze xD Między Burnem i Gazelem...hm...nie starczy czasu. Mogę zrobić im jakiegoś buziaczka. Chociaż czy oni w ogóle są razem? (Amela co ty zastanawiasz, to twój ulubiony ship przecież) Bym musiała podważyć płeć Gazela, bo Burn raczej tak bardziej w dziewczyny. TAK!!! Fubuki miał być, jako pomoc ze śnieżną mocą, ale taki też nowy przyjaciel dla Jennett. Ta jego technika z wilkiem świetnie by się komponowała z wilkiem Jennett, ale wtedy zepsułby się trójkąt bff AxBxJ. Przez ciebie chcę teraz by się pojawił,chociaż jako kandytat do reprezentacji Japonii, bo w mojej wersji wydarzeń 2 sezon i 3 się nakładają. Też jestem fanką tego drugiego i mało fanficzków dzieje się w jego trakcie. W sumie bardziej chciałam pokazać te "przygotowania" do niego? Jakby tydzień czy dwa przed wydarzeniami z niego. Cieszę się, że się podoba, również całuję ^^
UsuńKiedy kolejna część.
OdpowiedzUsuńEhh...chyba dopiero w kwietniu, nie mam prawie nic napisane ://
UsuńNie śpiesz się. Ja i twoi pozostali czytelnicy poczekamy ile będzie trzeba. Lepiej żebyś, nie zdążyła z terminem ale napisała świetny rozdział, niż zdążyła z terminem ale napisała rozdział "na odwal się". Więc, nie przejmuj się i pisz w swoim tempie. Życzę weny☺️
Usuń